Dzisiejsze dzieci mają dużo zabawek do wyboru. Które z nich sprawdzają się w praktyce? Które są niezastąpione, ukochane, wyjątkowe? Postanowiliśmy zapytać same dzieci. Mamy dopowiadają dlaczego.
Jaś, 5 lat
– Prosiaczek to numero uno (i chociaż na początku Jaś przyniósł gormity, samochody, smoki, to po chwili zreflektował się i uznał, że najważniejszy jest jednak prosiaczek).
– Gormity (– Niestety – dodaje mama Jasia). Wpływ kolegów, nie tylko starszych. Ustawki, wymianki, kolekcje. To wciąga.
– Potworasy wszelkiej maści, które bardzo kontrastują z prosiaczkiem. Czytaj: w środku jestem wciąż niewielkim i przytulaśnym człowiekiem, a na zewnątrz ostry ze mnie gość. Rodzice cieszą się, że Jaś jest w stanie pamiętać o tej swojej prosiaczkowej części.
– Samochody, to męska rzecz w końcu!
– Prawdziwe narzędzia: śrubokręt, młotek etc. Jaś właśnie zaczął odkrywać, że za ich pomocą można zajrzeć do środka co poniektórych potworasów i poznać ich źródło mocy. Fascynujące!
– Przytulanka Żyrafka, ta, którą ma od zawsze, bo ją bardzo lubi przytulać.
– Klocki, a najbardziej Lego „Gwiezdne wojny”, bo można je przynosić do przedszkola i się nimi bawić, np. budować z nich statki, bo po prostu lubi budować, a jak nie ma co budować, to się nudzi.
– Kredki, bo lubi rysować wszystko, co buduje z klocków.
– Gra w piłkę, bo lubi być bramkarzem i lubi „obraniać” piłkę. Czasami mu się udaje i dlatego bardzo lubi piłkę.
– Wszystkie nowe zabawki, bo są fajne, ale jak się robią stare, to też je lubi, bo można je znaleźć w skrzyni i znowu są nowe.
– Klocki Lego „Gwiezdne wojny”, bo lubi nimi latać w różne zakamarki i robić walki, bo można je składać i wymieniać bronie.
– Przytulanka Średniego Lewka, bo jest miękki, ma go od dawna i jak jest zimny, to jest przyjemny w dotyku.
– Książki o planetach, bo są bardzo ciekawe, o kosmosie podobno, a kosmos jest bardzo ciekawy, a najciekawszy jest Mars.
– Hulajnoga, bo jest szybka i fajnie się na niej jeździ, nie odpychając się, i nie trzeba pedałować.
– Rower za to, że jest szybki.
– Wszystko, co rysuje i pisze, kredki, długopisy lub cienkopisy (ulubione są te z torebki mamy). Ostatnio odkryliśmy rysunki Jagody na regale z książkami. „Dorosłe” nożyczki, klej, zszywacz i dziurkacz, sznurek też są stale pod ręką. Aktualna zajawka: litery, produkcja „książek”.
– Laptop mamy: „Pszczółka Maja”, „Muminki” albo ciufcia.pl.
– Smartfon: Był czas, kiedy Jagoda zaraz po przebudzeniu pytała: „Mogę telefon?”. Gry w telefonie do dzisiaj są na topie i ratują nas w trudnych sytuacjach (np. poczekalnia u lekarza w sezonie grypowym). Ostatnio hitem jest „Fruit Ninja”.
– Figurki Lego.
– Telefon mamy – można fotografować, nagrywać piosenki i filmy oraz grać w gry. Gdyby zapytać moje dzieci, co chcą dostać w prezencie, zgodnie odpowiedzą, że iPhone’a!
– Drewniane tory z kolejką: mix Brio, Ikei, Voila i Tesco. Na szczęście wszystko do siebie pasuje. Evergreen od dwóch lat, w tej chwili moim zdaniem długość torów sięga kilkudziesięciu metrów.
– Zestaw produktów spożywczych, warzyw i owoców z Mothercare plus kuchenka siostry. Wiadomo.
– Stara gitara akustyczna, harmonijka ustna, mikrofon. Zwłaszcza mikrofon. (Są takie, które działają na zasadzie pogłosu, ze sprężyną w środku).
– Latarka.
– Mania po namyśle wybrała wełnianego kotka i królika. Tak na serio to podgwiździła je bratu (a on dostał w przedszkolu, panie same je wykonały). Mania chętnie animuje rozmowy między nimi.
– Baja i Madika – szmaciane lalki, które towarzyszą Mani od szóstego miesiąca życia. Baja jest dziewczyną – niezawodną sojuszniczką Mani w „męskim” świecie zabawek brata.
– Cała ekipa zwierzaków od Puchatka w kooperacji z krecikiem, kiciusiem i jeżykiem, czyli Mani teatrzyk domowy. Wcielanie się w ulubionych bohaterów świetne! Przejmowanie ról poszczególnych zwierzaków przez całą rodzinę – obowiązkowe!!!
– Metalowy serwis do kawy, czyli Mania szkoli się w specjalizacji rodziców (właścicieli kawiarni). Na początek piękny różowo-błękitny zestaw filiżanek. Ekspres się szykuje!
– Zestaw „pani doktor Mania” – zapał do osłuchiwania i przyklejania plastrów z pewnością po babci. Geny czy zabawa? To się jeszcze okaże…