Bicie uczy, ale tylko złych rzeczy?
To są prawidła życia, nie fantastyka. W naszej kampanii bardzo wyraźnie jest mowa o negatywnych skutkach. Są dzieci, które poprzez stosowanie agresji same stają się agresywne, ale są też dzieci wycofane. Czyli albo uciekam w swój świat, albo oddaję światu to, co jest złe.
Agresję wśród maluchów widać na placach zabaw.
Jest o tym anegdotyczna opowieść: dzieci bawią się w piaskownicy i jedno zdzieli drugie łopatką. Podchodzi rodzic, daje klapsa: „Tyle razy ci mówiłem, że nie wolno bić słabszych!”. To hipokryzja i zły przykład w jednym. Dziecko nie słyszy tego, co się mówi, ale zauważa to, co się robi.
„Bicie uczy…” to już kolejna kampania dotycząca tego samego tematu.
I z pewnością nie ostatnia. To realny problem – co roku mamy pobite dzieci, w tym takie, które trafiają do szpitali, i te skatowane na śmierć. Te liczby zmalały – na przestrzeni ostatnich lat trzykrotnie. Ale pod każdą cyferką jest dziecko, które cierpiało, bo dorośli… różnie to tłumaczą. Czytam akta sądowe i nieraz ktoś mówi, że nie wie, co mu się stało, poniosło go. A poza tym nic wielkiego nie zrobił, dał kilka klapsów. Nie wie, dlaczego syn ma odbite nerki, a córeczce pękła wątroba i podstawa czaszki. Takie są tłumaczenia.
Skąd Rzecznik dowiaduje się o przemocy wobec dzieci?
Główne dane otrzymuję z Komendy Głównej Policji. Mówimy o sytuacji zarejestrowania przemocy, czyli założeniu Niebieskiej Karty. Ale zawsze jest jeszcze ciemna liczba niewykrytych przypadków bicia dzieci. Systematycznie zgłaszają się też do nas świadkowie, choćby sąsiedzi, którzy reagują na przemoc. Uruchamiamy wtedy pracowników socjalnych, policję lub bezpośrednio sąd do sprawdzenia sytuacji i podjęcia działań zaradczych. W zeszłym roku było ponad 9 tys. spraw podjętych przez Rzecznika Praw Dziecka, związanych z prawem do ochrony przed przemocą, okrucieństwem, wyzyskiem, demoralizacją, zaniedbaniem oraz innym złym traktowaniem. W wielu z tych spraw musiałem bezpośrednio interweniować i wnioskować o właściwe zabezpieczenie dobra dziecka, np. o odseparowanie sprawcy przemocy czy zaprzestanie niewłaściwego traktowania, zapewnienie właściwej opieki psychologicznej, ale również poprzez zabezpieczenie interesów dziecka w trwającym procesie, tak aby nie podlegało wtórnej wiktymizacji.
Bijący rodzic musi się liczyć z tym, że ktoś zareaguje?
Tak, aczkolwiek w naszych badaniach aż 10 proc. osób mówi, że nic nie zrobi. To prawie cztery miliony Polaków! Bardzo mnie to niepokoi.
Ale liczba reagujących na przemoc wobec dzieci rośnie.
Tak! Zaczynamy czuć, że nie jesteśmy w tym sami – budujemy koalicję ludzi, którym los dzieci nie jest obojętny. Uruchomiłem stronę, pokazującą co robić, gdy jest się świadkiem przemocy dorosłego wobec dziecka (www.jak-reagowac.pl). Mam nadzieję, że umieszczone tam skrypty reakcji też mają swoje znaczenie. Strona jest często odwiedzana, a kampania została nagrodzona za efektywność. Ale na optymizm jest za wcześnie. Jeśli któregoś roku nie odnotujemy ani jednego zgonu i ani jednego pobicia, to powiem, że zadanie zostało wykonane.
To możliwe?
Do końca – pewnie nie, ale jesteśmy na dobrej ścieżce. Proszę popatrzeć na porównanie liczby Niebieskich Kart ze względu na stosowanie przemocy wobec dzieci – ona też na przestrzeni lat spadła. Z 47 tys. w 2008 r. do 19 tys. w br.
Co jeszcze boli rzecznika praw dziecka?
Martwię się bardzo dużą skalą przemocy rówieśniczej. Ona nie bierze się stąd, że po przekroczeniu progu szkoły dziecko dostaje małpiego rozumu – zazwyczaj bije bity. Odreagowuje złą energię, którą w niego wpakowano. Trzeba to przerwać.
A gdy problemem są zbyt częste klapsy?
Nie polecam szukania rad w sieci. Są na przykład takie „poradniki”, które kierowałem do zbadania przez prokuraturę, czy nie naruszają polskiego porządku prawnego, gdyż mówią, że jak cię dziecko ugryzie w pierś, to szarpnij je za włosy i uderz! Jak ktoś trafi na książki Thomasa Gordona, to najwyżej rozpieści dziecko, ale jak znajdzie taki wątpliwy poradnik, na przykład Jamesa Dobsona, to może nadużywać agresji. Lepiej skorzystać z pomocy kogoś identyfikowalnego, popracować ze specjalistą. Można go znaleźć w ośrodku pomocy społecznej, poradni psychologiczno-pedagogicznej czy w szkole w osobie pedagoga szkolnego. Mamy wysoko wykwalifikowaną kadrę, jeśli chodzi o przeciwdziałanie przemocy. Nie zamykajmy się więc z problemem, bo w którymś momencie może nas przerosnąć, a stąd tylko krok do tragedii.