Uczucie matki do dziecka jest absolutne i bezwarunkowe. Tak. W wersji idealnej. A jeśli nie?
Piątek, godzina 17.00
Ma sześć lat i ani na chwilę nie chce zostać sam, beze mnie – opowiada Ania, drobna szatynka. – Odkąd się urodził, dosłownie tylko kilka razy nie byłam w domu na noc, a i tak najczęściej kończyło się to wyciem i trzymaniem mnie w progu za spódnicę. To śmieszne, że ma tak tylko w stosunku do mnie, mimo że w jego życiu jest jeszcze tata, moja mama, teściowa. A tylko ze mną ma taką więź.
Jest pani z tego dumna? – pytam. – Trudno powiedzieć – odpowiada. – Z jednej strony czuję się wyróżniona, ważna, może nawet niezbędna, z drugiej strony to męczące, bo nie mogę mieć własnego życia. Powoli tracę też męża, który mówi, że nie jest mi już do niczego potrzebny. – A jest pani potrzebny? – dopytuję się. Zamyśla się na chwilę: – Nie wiem… – Cisza. – Chyba nie – dodaje.
– Niech pani mnie dobrze zrozumie, mój mąż jest bardzo dobry dla mnie, ale ja zawsze chciałam mieć kogoś tylko dla siebie, na wyłączność. Tak jak białego królika, którego mama przysłała mi ze Stanów. – Białego królika? – To był taki pluszak z długimi uszami, nic nadzwyczajnego, ale wtedy w Polsce nie było zbyt wielu zabawek. Poza tym to było od mojej mamy. Pluszak zamiast niej.
A gdzie była pani mama? – Wyjechała do USA, do pracy. Była kelnerką. Była bardzo ładna, pamiętam jej długie jasne włosy i zapach, jak mnie przytulała. Ale to są bardzo stare wspomnienia, chyba miałam wtedy cztery lata. Bo zaraz potem wyjechała. – Widywała ją pani? – Rzadko. Na początku tak, przyjeżdżała do nas raz na trzy miesiące na tydzień i zawsze na święta. Potem założyła drugą rodzinę i urodził się mój brat. Wtedy pojawiała się już bardzo rzadko. Jeździłam ją odwiedzić, gdy przysyłała pieniądze na bilet.
A tata? Gdzie był pani tata? – Mój tata mieszkał osobno, ja mieszkałam z babcią. Odwiedzał mnie często, ale słabo się z babcią dogadywali. Ona miała do niego wiecznie pretensje o to, że mama musiała wyjechać, bo on słabo zarabiał. Potem tata też się ożenił, ma dwoje dzieci. Tak, mamy kontakt, ale najbliższa była mi babcia. Chociaż ona też była specyficzna. Kochałam ją, ale też trochę się jej bałam. Była surowa i dużo krzyczała na mnie, że mam się uczyć, nie łajdaczyć, nie zajść w ciążę i porządnie ubierać. Dzisiaj to rozumiem, byłyśmy tylko we dwie i musiało być jej naprawdę ciężko.