Jasna, w wesołym kolorze, pachnąca, miękka. czasem łagodna, kiedy indziej zadziornie pikantna. chętnie przyjmuje wonie przypraw, wdzięczna z piekarnika i jako krem. dyyyniaaa!
W naszej kuchni wciąż, mam wrażenie – trochę niedoceniana. Nie ma co utyskiwać, ale mogłoby być lepiej. Dla mnie to jeden z symboli jesieni. Piękna, pękata, różnorodna. Sam smak to jedno. Bardzo różny, w zależności od odmiany… może ktoś się obruszy, jeśli napisze, że właściwie nijaki, ale to może być atut, bo dynia łatwo przejmuje inne smaki, zarówno słodkie, jak i wytrawne.
A jeśli trafimy na odpowiednia odmianę, to może nas zaskoczyć. Bo dynia potrafi być naprawdę słodka. Niemal melonowa w smaku, pachnąca i super-pomarańczowa, gdzieś między marchewką, mango, a pomarańczą. To naturalna konserwa i dobrze przechowywana, nienaruszona potrafi wytrzymać z nami do późnej zimy. Lubię dynię na surowo i na wytrawnie w zupach i pieczoną. Nie do końca przemawiają do mnie pikle i słodkie wyroby na jej bazie, ale widocznie jestem niedokształcony i jeszcze nadejdzie dzień, gdy ktoś mnie przekona.
Pyszne są kremowe zupy z dodatkiem korzennych przypraw: kardamonu, goździków, anyżu, kopru włoskiego, kminu rzymskiego, cynamonu. Chili, imbir, czosnek pasują jak ulał, może być mleko kokosowe, ale wolę bardziej europejska wersje, choć z azjatyckim akcentem w postaci świeżej kolendry, czasem natki, prawie zawsze prażonych pestek, a jak mam – to i kilku kropel oleju z dyni, bo jest głęboki i orzechowy w smaku, a intensywna zielona barwa kontrastuje z wściekle pomarańczowym kolorem płynu.
Czasem kroję dynię w grubą kostkę, podobnie robię z selerem, polewam oliwą, dodaję świeżego rozmarynu, szczyptę soli, wcieram i piekę w wysokiej temperaturze, aż lekko zmięknie. Można jeść na ciepło, jako dodatek do dań wege i mięsnych. Pyszna jest pieczona dynia makaronowa. Przecięta na pół wzdłuż, pozbawiona pestek, pieczona na złoto ma konsystencję przypominającą makaron. Podaje ją polaną masłem, w którym smażę liście szałwii. Jak to pachnie! A jak smakuje!
Z dojrzewającym serem tartym i szczypta soli. To takie proste. Na surowo jadam słodkie odmiany oraz dynię-kurdupelka – jedna z moich ulubionych dyń Hokkaido. Dość popularna, często ekologiczna mini dyńka fajnie smakuje z cytrusowo-pikantnym dressingiem. Miód, cytryna, imbir, czasem sok z pomarańczy, czasem super-drobno tarta pigwa dla nadania kwasowości i aromatu, czasem świeża kolendra – jak mam. A mam prawie zawsze. Robię dressing, dynie siekam w zapałkę, mieszam. Mogę dodać strugi marchewki ciętej w pasy obieraczką, kiełki słonecznika, pestki. printable coloring pages awesomecolouringpages.web.app free
Kto powiedział, że zima nie może smakować świeżością? Po co to pisze? O co mi chodzi z tą edukacją?
Dynia może być medium informacyjnym. Nośnikiem bardzo wielu treści, pretekstem do wielu rozmów, jak również do zabawy w gotowanie. Z dzieciakami możemy jej się przyjrzeć. Zebrać, kupić kilka odmian. Będą ładnie wyglądać i pysznie smakować. Małe dzieciaki będą miały ubaw, dźwigając dynię, przyglądając się jej strukturze, odkrywając, co ma w środku, badając jej wielkość, kolor, smak, wygląd, zapach. Mogą dowiedzieć się o korzennych przyprawach z dalekich krajów, mogą ją zetrzeć na surówkę z dyni, z żurawiną i dressingiem miodowo-cytrynowym, mogą tę surówkę nałożyć samodzielnie na talerz, udekorować świeżą kolendra. Kuchnia to zarazem prosty i złożony świat, prostych przyjemności, na który często składa się masa prostych czynności, które wykonujemy wspólnie. Gotowanie daje poczucie satysfakcji, spełnienia i bliskości. Buduje dziecięcą samodzielność. To piękne dać dzieciakom narzędzia do tego, by być zdrowym i szczęśliwym. A kiedy pewnego dnia, kiedy wrócimy z pracy po ciężkim dniu, one zaskoczą nas samodzielnie przygotowanym obiadem, docenimy swój trud. Choć właściwie to żaden trud. To przyjemność bycia razem i przygoda dla nas samych. Przygoda jak kuchnia. Nigdy się nie kończy.