KŚ: Jak długo to będzie trwało?
TJ: Z punktu widzenia naszego życia – bardzo długo. Z punktu widzenia cywilizacji – krótko.
KŚ: Czy dzisiejsze dzieciństwo nie jest odarte z uroku? Kiedyś dzieci od wczesnych lat pracowały w polu czy fabryce. Za to dziś stawia się im za wiele wymagań. Sam jestem zafascynowany metodami uczenia niemowląt, ale jednocześnie czuję przed tym wewnętrzny opór, gdy myślę o Gabrielu. Zastanawiam się, czy w ten sposób nie odbiorę mu czegoś, oczekując wymiernych efektów tej nauki.
TJ: Kiedyś nie było dzieciństwa w dzisiejszym pojęciu. Ten wynalazek to luksus naszych czasów. Z jednej strony rozpieszczamy dzieci, dajemy im wszystko, czego zapragną. I widzimy ze zgrozą, że im więcej mają zabawek i atrakcji, tym bardziej się nudzą. Z drugiej strony chcemy je uzbroić, by radziły sobie w dżungli współczesności, a dżungla jest już za progiem domu. Dlatego posyłamy je na sporty walki, balet, tenis, języki, pianino… To jest super, ale nie w nadmiarze, bo idylla pod przymusem staje się piekłem. Bardzo pouczający jest esej Carla Honoré „Pod presją”. Zgadzam się z nim, że może być ona niszcząca dla dzieci. Podobnie jak niszczący jest nasz przesadny lęk o nie. Spójrzmy na zanik podwórek, kamery, kaski na głowach, odprowadzanie do szkoły nawet wtedy, gdy znajduje się ona obok domu…