Spektakularny Ponta de São Lourenco
Pustkowie popielatych czerwieni zmieszane z zielenią dzikich traw to wersja wysokich klifów oraz rozpadlin opadających prosto do oceanu w wydaniu Madery. Trasa po najbardziej wysuniętym na wschód skrawku wyspy to ciekawa odmiana po tarasowych poletkach i domach wciśniętych w krajobraz wyspy jeden przy drugim. Przejście przez Ponta de São Lourenço okazało się już nieco łatwiejsze niż szlak na Pico Ruivo, choć warunki były zdecydowanie gorsze. Słońce tak niemiłosiernie dawało się we znaki, że sami wychodziliśmy z podziwu, jak pięciolatek daje radę przejść taki kawał. Jest to zupełnie inny obszar wyspy, dziki i zamieszkały tylko przez niezliczone ilości głodnych jaszczurek. W nagrodę za taki wyczyn Młody mógł następną część dnia spędzić na plaży.
Wielkomiejska stolica – Funchal
Stolica Madery leży w naturalnym amfiteatrze, od wschodu i zachodu otoczona jest przez klify, a od północy – przez strome zielone góry. Zachwycające bogactwem zapachów i kolorów ogrody, obsadzone kwitnącymi na fioletowo drzewami jakarandy ulice tworzą nastrój miasta, w którym harmonijnie łączą się natura i cywilizacja.
Wizytę w Funchal odłożyliśmy na koniec naszego pobytu na Maderze. Włóczyliśmy się po ulicach, odpoczywaliśmy w miejskich parkach oraz zaglądaliśmy do kościołów. Nie mogliśmy pominąć Targu Rolników, czyli hali w centrum miasta. – Mamo, jak tu śmierdzi rybami – to były pierwsze słowa mojego dziecka po przekroczeniu wejścia. – Zobacz, zobacz, jaka ta ryba długa, a ta jaka wielka i jakie ma zęby! Zachwytom nie było końca i trudno było Młodego odciągnąć od stoisk z tak fascynującymi okazami. Ryby były tak wielkie, że sprzedawcy do ich ćwiartowania używali pił i siekierek. Na kolejnym piętrze było równie ciekawie.
Stosy owoców, piramidy warzyw, bukiety kwiatów i ziół tworzyły barwne i skomplikowane kalejdoskopy. Nie wiedziałam, na co patrzeć i czego próbować. Co jeszcze robiliśmy w Funchal? Zwiedzaliśmy popularne ogrody, jak również te mniej polecane, jak Jardim Orquídea (perełka dla miłośników storczyków), wjechaliśmy na wzgórze Monte, obserwowaliśmy zjazd wiklinowymi toboganami, przechadzaliśmy się uliczkami starego miasta. Drzwi domów przy jednej z nich nazywanej Rua Santa Maria zostały przekształcone w małe arcydzieła. Możecie je obejrzeć pod adresem: www.arteportasabertas.com.
To tylko niewielki opis tego, co tak mała wyspa ma do zaoferowania. Krajobrazy i przyroda Madery nas zauroczyły. Tak samo jak ryba espada z bananami i sernik z marakują. Chcecie zobaczyć coś innego, skupionego na wystającym stożku wulkanu? Koniecznie jeźdźcie na Maderę! ν
„Madera nazywana jest wyspą, gdzie spotykają się wszystkie kontynenty„
Filip Bergier – Żywiołowe dziecko, pobyt w przedszkolu chętnie zamienia na podróże, by odkrywać świat, pierwszy raz wyjechał, jak miał pięć i pół miesiąca.
Wioletta Legat-Bergier – Mama sześcioletniego Filipa. Zajmuje się podatkami i księgowością w firmie zagranicznej z branży motoryzacyjnej. Podróże to pasja, którą stara się realizować w miarę możliwości.
Paweł Bergier – Tata w/w Obywatela, pracuje jako szef dystrybucji w firmie z branży AV. W podróży uczy się otwartości na ludzi i realizuje się jako niestrudzony kierowca, nurek i fotograf.
—————————-
Więcej o ich podróżach rodziny Bergierów przeczytacie na: www.fifi.com.pl.