Na długo przed tym, jak zapanowała moda na kolorowanki dla dorosłych, dzięki mojej starszej córce zostałam absolutną fanką wszelkich kreatywnych kolorowanek, uzupełnianek i tzw. work-booków. Często rysowałyśmy sobie razem, a jeszcze częściej ja kończyłam (ukradkiem) porzucone prace mojej córeczki.
Uwielbiałam to i nadal uwielbiam. Zawsze więc z radością witam wszelkie nowinki, najświeższe publikacje i propozycje wydawnictw właśnie w tym zakresie.
I oto, co mnie ostatnio zachwyciło:
„Połącz kropki: Warszawa/Kraków/Paryż”, Wydawnictwo Egmont, Warszawa 2017.
Za koncepcję odpowiada Agata Toromanoff, zaś okładkę i ilustracje przygotowała Natalia Pakuła (Ładne Litery). Od kropki do kropki poznajemy niezwykłe europejskie miasta: Warszawę, Kraków i Paryż – w trzech tomach. Najstarsze dzielnice, nowoczesne budynki i miejsca-symbole są kluczem do tej plastycznej podróży. Jest tu Wieża Eiffla w Paryżu, jest Pałac Kultury i Nauki w Warszawie i oczywiście Kościół Mariacki w Krakowie. Ale to nie wszystko, bowiem z pięknych zdjęć i krótkich opisów możemy dowiedzieć się o każdym z tych miejsc czegoś ciekawego. Można nawet zaryzykować stwierdzenie, że to takie przewodniki w pigułce – to znaczy w kropce!
A dlaczego tak lubimy łączyć kropki? Bo to niezwykle rozwijająca zabawa. Dla dzieci, które myślą obrazami – to nauka dostrzegania detalu; dla dzieci, które zaczynają płynnie liczyć – to możliwość rozkochania się w matematyce; a dla tych, którzy jeszcze nie wiedzą, jakie kolorowanki lubią, to doskonałość, która ma w sobie wszystkiego po trochu – i naukę precyzji, i ciągów liczbowych, i zwyczajną radość z kolorowania też!
Gorąco polecam do zabawy w domu, ale i w podróży. Moja córka, która jest rozmiłowana we Francji i Paryżu, już spaceruje i kropkuje, wspominając z rozrzewnieniem naszą majową paryską przygodę. To bowiem doskonały sposób, by wspomnienia pielęgnować.
Ogromny plus stawiam też za wykonanie – dzięki twardym okładkom kropki możemy łączyć wszędzie – w samolocie, pociągu czy autokarze (a propos podróży). Cieszy też fakt, że ilustracje do wykonania, to nie zawsze są te same miejsca, które widnieją na fotografiach. Często bowiem są to detale, wnętrza lub zbliżenia.
Wróżę tym książeczkom ogromny sukces. I kropka!
Przyznam, że od dawna czekałam na tego typu publikację. Wyszperane ze źródeł cyfrowej Biblioteki Narodowej – POLONA, opatrzone zabawnymi, rymowanymi wierszykami (Gaba Baja), uzupełnione o strony z czarnego brystolu, który posłużyć może do wycinania szablonów, „Chińskie cienie. Wesoła zabawa dla wszystkich” (Wydawnictwo Egmont, Warszawa 2017).
Cenie na ścianie zachwycają dzieci od lat (pierwsze wydanie książeczki to lata 30.). Któż z nas nie umie zrobić na ścianie króliczka? Ale dzięki tej książce zobaczyć można, jak prosto zrobić też osła, krowę, wielbłąda, a nawet… profesora. Oprócz instrukcji dołączono też szablony pomocnicze.
I choć w prawdziwym teatrze, takim z aktorami, sceną i widownią, kiedy coś jest w cieniu, to najczęściej znika w akcji scenicznej, jest po prostu w tym cieniu ukryte; tak teatr cieni jest zaprzeczeniem tej zasady. Kiedy pojawia się cień, pojawia się teatr.
Książka z ogromnym potencjałem, do wykorzystania w domu, szkolnych świetlicach, na warsztatach teatralnych czy wakacjach.
Dodatkowo jeszcze Egmont przygotował coś dla młodszych dzieci, dla których układanie dłoni w przeróżne figury może okazać się zbyt skomplikowane. Oto „Teatrzyk cieni. Wycinanka” (Egmont, Warszawa 2017). Kształty, najczęściej zwierząt, ale i roślin, zamku i pewnych postaci. Proste do wykonania, bo wystarczy je tylko wyciąć, przykleić do patyka, zgasić światło, poświecić latarką lub lampką i już. Wspaniała zabawa gotowa! I to zabawa w teatr, w opowiadanie, w snucie narracji, w zabawę w bajkę – w księżniczkę, w Tarzana lub ZOO.
Kurtyna w górę!
I numer trzy, a dla mnie numer jeden, czyli „Książka do zrobienia”, Aleksandry Cieślak, Wydawnictwo Dwie Siostry, Warszawa 2017.
Zacznę od tego, że to bardzo nietypowa książka, „niesztampowa”, jak o niej czytamy w słowie od wydawcy. Książka dla młodzieży i dorosłych. Książka o… książce, a dokładniej o procesie projektowania książek. Jest dowcipnie, kreatywnie, designersko, ale też merytorycznie i z klasą. Trzeba zauważyć, że nie jest to koncepcyjny notesik, zgrabne maleństwo, do jakich przyzwyczaiła nas Ola Cieślak, projektując dla dzieci. To jest opasłe tomiszcze; wielkie i ciężkie, ciekawie zszywane i drukowane na (moim ukochanym, zawsze już to będę powtarzała) Munkenie. To ważne, bo według mnie, nie można poważnie mówić o twórczości, twórcy, gdy tworzywo zostawia wiele do życzenia. Tu nie zostawia! Aleksandra Cieślak zabiera nas w podróż po przestrzeniach zarezerwowanych dla pisarzy, ilustratorów i typografów. I bynajmniej nie jest to droga wyboista, bo dzięki autorce współpasażerami naszej podróży są najwybitniejsi przedstawiciele światowej kultury. Możemy się na nich wzorować, możemy od nich uczyć, lub zupełnie zaprzeczyć ich tradycji. Od kropki, kreski, litery – ba, nawet przerw między literami, po fatyczną moc słów, poprzez kolor, ilustrację, zdjęcie, collage, kompozycję i kadr. Do tego jeszcze zabawa w połącz kropki, napisz limeryk, uzupełnij opowieść, dokończ wiersz i zrób papier z… papieru toaletowego. To absolutnie fenomenalna książka o książce (nic dziwnego, że nagrodzona w Bolonii!), z autorem bez pary, szkic do uzupełnienia na długie godziny ślęczenia. I, co najlepsze – ta książka jest moja. Córce kupię drugą!
Kalina Cyz