MO: Ty pilnujesz czy Michał?
OMF: Od początku bardzo pilnowałam tego, by w naszym domu nie było takiego stereotypowego podziału ról, według którego mama jest tą od nudnych spraw bieżących, takich jak: „Nałóż czapkę”, „Sprzątnij pokój”, a tata od fajnych, spontanicznych: „Powygłupiajmy się”. Zarówno ja, jak i Michał dzielimy się szarymi obowiązkami i przyjemnościami. Sonia postrzega nas podobnie, choć rozmowy i tajemnice z mamą, nigdy nie będą rozmowami i tajemnicami z tatą.
MO: Ale masz czasem wyrzuty sumienia, że nie jesteś do końca taka super?
OMF: Oczywiście, że mam wyrzuty sumienia. Często nie pamiętam o codziennych sprawach: mam zapłacić za wycieczkę – płacę ostatnia, o lekturze na poniedziałek przypominam sobie w niedzielę wieczorem. To są chyba problemy wszystkich rodziców [uśmiech]. Dużo pracuję przy projektach Fundacji „Szczęśliwe Macierzyństwo”, do tego dodaj zmęczenie po moich telewizyjnych obowiązkach. Czułam, że są chwile, że jestem niecierpliwa, wręcz agresywna, bo spałam cztery godziny. Tak nie da się odrabiać lekcji.
MO: Macie swój dzień?
OMF: Oczywiście. Są wtorki, gdy Sonia ma mniej lekcji. To tak zwany Sonia’s Day.
MO: Co wtedy robicie?
OMF: Wszystko, to zależy od Soni. Czasami idziemy do papierniczego – brzmi to śmiesznie, ale dziewczynki potrafią spędzić tam godziny. Sonia kocha naklejki, gumeczki, ołóweczki i zeszyciki. W takim sklepie jest zawsze morze potrzebnych gadżetów. Przed świętami odwiedziłyśmy pasmanterię i uszyłyśmy nowe ozdoby choinkowe. Czasem po prostu razem coś oglądamy. Zdarza się teatr czy kino. Zimą – wyprawa na górkę i sanki.
MO: Jaka jest Sonia?
OMF: Jest połączeniem mnie i Michała. Ma dużą kreatywność werbalną, cięty język, potrafi się odgryźć. Silny charakter z twarzą anioła. Jednocześnie jest niezwykle wrażliwa i ma bardzo rozwinięte zmysły. Czuje smaki, słyszy muzykę, widzi więcej kolorów. Jest ukierunkowana artystycznie. Chodziła na malarstwo, gra na fortepianie, perkusji. Ma swój zespół. Bywa wstydliwa, chyba dlatego, że my coraz częściej jesteśmy obciachem.