Rzeszów: jak z dobranocki!
„Na dobranoc, dobry wieczór – miś pluszowy śpiewa wam”– słowa tej piosenki przykuwały kiedyś dzieci do telewizora, by przenieść je w magiczny czas dobranocek. Na ich wspomnienie łza się w oku kręci: Żwirek i Muchomorek, Pszczółka Maja, Colargol… Co ciekawe, mimo rozwoju animacji najmłodsi wciąż oglądają je z zachwytem. Tym bardziej warto pokazać im Muzeum Dobranocek ze zbiorów Wojciecha Jamy w Rzeszowie. Powstało ono z ogromnej pasji twórcy kolekcji. W gablotach widać zarówno figurki, jakie brały udział w animacji (jest nawet pokoik Uszatka i jego słynne łóżeczko), jak i wszelkiego rodzaju zabawki i przedmioty ozdobione bajkowymi postaciami. Niektóre zupełnie zapomniane, jak Piaskowy Dziadek, inne wciąż kochane przez dzieci, np. Rumcajs. Na widok gabloty poświęconej Wilkowi i Zającowi moi chłopcy zamierają w zachwycie. Bo czeka tam miniaturowa wyrzutnia rakiet – zabawka będąca dziś kolekcjonerskim rarytasem. Za to figurka Wilka, który chodzi, śpiewając swym słynnym zachrypniętym barytonem, może przestraszyć mniejsze dzieci! Z pewnością jednak uśmiech wróci na ich buzie, gdy będą mogły usiąść obok Uszatka większego od nich lub gdy zaśpiewa im piosenkę Kiwaczek – poruszający do taktu głową. I pewnie baaardzo się zdziwią, słuchając bajki o Kreciku na adapterze Bambino, bo to już muzealny sprzęt, zupełnie niepodobny do znanych im odtwarzaczy MP3! Zanim jednak wyruszycie do Rzeszowa w poszukiwaniu wspomnień z dzieciństwa, warto dzieciom pokazać kilka dobranocek z dawnych czasów – wtedy oglądane przez nie postacie będą im dużo bliższe! Świetną pamiątką dla dzieci jest zdjęcie z wielkim Uszatkiem w dawnej szkolnej ławce. Jeśli macie trochę więcej czasu, to koniecznie zajrzyjcie do Muzeum Regionalnego w pobliskiej Lubeni, gdzie mieści się jedyna w Polsce kolekcja strachów polnych. Przekonacie się, że strach niekoniecznie ma wielkie oczy, za to potrafi być uroczy!
Kotlina Jeleniogórska: bal w pałacu!
Gdzie znajdziemy najwięcej zamków i pałaców? Wbrew pozorom wcale nie nad Loarą, lecz w Kotlinie Jeleniogórskiej! Na zaledwie 100 km² znajduje się blisko 30 zamków i pałaców, a jeśli dodamy do tego liczne rezydencje, okaże się, że trafiliśmy do krainy skarbów. Historia Doliny Pałaców i Ogrodów świetnie nadawałaby się na sensacyjną powieść: oto w XIX wieku król pruski Fryderyk Wilhelm III kupuje posiadłość w Mysłakowicach. Powstaje imponujący pałac, a że lepiej być w pobliżu władcy, wkrótce w okolicy jest już ponad 30 rezydencji. Druga wojna światowa położyła kres świetności doliny. Moje ulubione miejsce to pałac w Staniszowie Górnym.
Z uroczą staroświecką biblioteką, wysmakowanymi wnętrzami i… genialnymi lodami. Jeśli dodać do tego zabytkowy tor saneczkowy w ogrodzie, to już wiadomo, że na pewno warto tu zajrzeć. Podobnie jak do Łomnicy, gdzie jest ciepło, miło i serdecznie. W stajni (która współcześnie awansowała na salę balową) na ścianie wisi wieniec dożynkowy, w kącie stoi starodawna maszyna rolnicza wyglądająca jak instalacja sztuki nowoczesnej, a przed wejściem żywe owieczki w zagródce.
W okolicy na odwiedziny czekają jeszcze pałac w Karpnikach i Wojnowie. Spośród dolnośląskich rezydencji sporo szczęścia miał pałac Paulinum (na przedmieściach Jeleniej Góry), który dzięki pasji miłośników zabytków jaśnieje dawnym blaskiem, a odbywające się tu bale słyną z niepowtarzalnej atmosfery. By odwiedzić którykolwiek pałac, nie trzeba w nim zamieszkać, bo w prawie każdym działa dziś restauracja, zatem można połączyć zwiedzanie z pysznym obiadem (a potem deserem, podwieczorkiem, kolacją…). W sylwestrową noc niebo zapłonie fajerwerkami. Następnego dnia najlepiej udać się na romantyczny spacer po pałacowych ogrodach. Małym księżniczkom dajmy koronę, rycerzom wręczmy po mieczu, zaś sobie podarujmy piękno tego miejsca i chwilę tylko dla siebie. A potem wszyscy razem napijmy się pysznej herbaty z konfiturami!