JP: Joasiu, tak zgadzam się, nie pozbawiać, ale też nie przesadzać. Wybierać mądrze i z pewnym umiarem. Czy nasze dziecko naprawdę potrzebuje przedszkola za 4500 złotych miesięcznie? Może takie za 1000–1200 będzie wystarczające? A może to państwowe tuż za rogiem też okaże się w porządku? Z moich obserwacji wynika, że nasze pokolenie młodych matek już o tym wie, że nadmiar nie służy niczemu dobremu.
MO: Ważnym aspektem, a często zupełnie ignorowanym, jest, abyśmy jako rodzice dobrze czuli się w szkole czy przedszkolu dziecka. Jak przychodzi wrzesień, to wielu rodziców gwałtownie zapisuje się do psychologa. Część z tych wrześniowych problemów to niechęć lub lęk dziecka przed chodzeniem do szkoły, przedszkola… I wtedy ja zadaję rodzicom podstawowe, jak dla mnie, pytanie: „Czy państwo się w tej szkole dobrze czują?”, „Słucham?”, słyszę w odpowiedzi. Powtarzam więc, czy lubią to miejsce, nauczyciela, innych rodziców, jakie emocje im towarzyszą. I w wielu przypadkach okazuje się, że oni też się boją. Albo czują się obco, bo filozofia tej szkoły nie jest spójna z ich życiem, wartościami itd.
Podam przykład: rodzice zapisują dziecko do szkoły katolickiej, natomiast sami nie wierzą lub nie praktykują. I nagle to dziecko ma się modlić, ale w domu nikt się nie modli. Nie chodzi z rodzicami do kościoła, a jego koledzy żyją w innych domach, ich rodziny mają kompletnie inny styl życia. I dziecko czuje się outsiderem, rodzic też. Podobnie jest z przedszkolami.
Podam przykład: rodzice zapisują dziecko do szkoły katolickiej, natomiast sami nie wierzą lub nie praktykują. I nagle to dziecko ma się modlić, ale w domu nikt się nie modli. Nie chodzi z rodzicami do kościoła, a jego koledzy żyją w innych domach, ich rodziny mają kompletnie inny styl życia. I dziecko czuje się outsiderem, rodzic też. Podobnie jest z przedszkolami.
Znam wielu takich rodziców, którzy zachwycali się tym, że ich dziecko ma w programie wyciszanie, robienie zabawek z płótna i waty, brak dostępu do multimediów i komercyjnych zabawek. Idea fajna. Ale jak ten mały człowiek w weekend zalicza McDonalda, kino, zabawy lego i gry na komputerze, to jak ma budować sobie spójny świat wartości? Dziecko się gubi i sprawia kłopoty.
JP: Małgosiu, powiedziałaś niezmiernie ważną rzecz, którą jeszcze raz podkreślę: wybierając przedszkole czy szkołę dla własnego dziecka, zajrzyjmy w siebie, w emocje i uczucia, jakie w nas te miejsca budzą. To bardzo trafny wskaźnik tego, jak będzie się w nich czuło nasze dziecko.
JK: Też tak uważam. Każdy brak konsekwencji i spójności rodzi lęk i brak poczucia bezpieczeństwa. Mam teorię, że w dzisiejszych czasach nie wiedza, nie inteligencja powinny mieć znaczenie, ale przede wszystkim emocje. Co z tego, że nasz syn lub córka będą mistrzowsko rozwiązywać zadania, jeśli przez kompleksy, brak wiary w siebie, nikt nie będzie o tym wiedział. Poczucie bezpieczeństwa, rozwój emocjonalny to podstawa. Pewien obcokrajowiec powiedział mi, że w polskich szkołach nadal nie uczy się działania w zespole.
MO: To na koniec fajna historia. Poznałam kiedyś parę znanych dziennikarzy. On – korespondent wojenny, ona – dziennikarka polityczna, która genialnie pisze. Rozmawialiśmy o edukacji. Przy stole jedna niezbyt mądra pani opowiadała o tym, ile płaci za genialną szkołę i że warto eliminować z życia dziecka „nieodpowiednie towarzystwo”. Owa para zapytana o to, co robią ich synowie, powiedziała: „Starszy studiuje, młodszy majsterkuje i gotuje”. Pani spojrzała na nich pogardliwie i dopytywała o majsterkowicza. I usłyszała, że nigdy nie był zbyt bystry, ledwo zdawał z klasy do kasy, więc zgodnie ustalili, że plany liceum zamienią na technikum, by chłopak miał fach. Są dumni, bo świetnie potrafi gotować i jednocześnie wszystko zreperować w domu. Pomyślałam, że to jest bezwarunkowa miłość rodzica. Naprawdę, nie wiemy, jakie będzie nasze dziecko. Może być kimś zupełnie innym niż my, nasi rodzice i dziadkowie. Może nie być bardzo bystre. Ani wysportowane. Ale w każdym dziecku jest jakaś zdolność, talent.
JK: Tylko nie można do niego przykładać kalki. Swojej własnej.
JP: Nic dodać, nic ująć.
Joanna Koroniewska – Aktorka filmowa i teatralna. Pasjonuje się swoim dzieckiem i wszystkim, co z nim związane. Kocha sport, ale jeszcze nie zaczęła go uprawiać.
Joanna Pieczkowska – Psycholog, pracuje jako kontroler ruchu lotniczego. Uprawia wspinaczkę górską. Do tej pory zdobyła szczyty Mont Blanc, Aconcagua i Elbrus.
Małgorzata OHme – Psycholog, psychoterapeuta dziecięcy i rodzinny, trener młodzieży Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej. Kocha psy i gotowanie.