Intymność ma również znaczenie przenośne. Wskazuje na wyjątkowo osobisty charakter jakiegoś związku czy sytuacji. Osobisty, a więc nienaruszalny. Rozmawiając z dzieckiem o intymności, uczymy go wyznaczania granic swojej intymności, mówienia „nie” w sytuacjach, gdy czuje, że jest ona naruszana. Wreszcie dajemy mu prawo do samostanowienia i zapewnienie, że ma w nas poparcie. Intymność to nie tylko miejsca intymne na ciele, to również intymne zachowania, czynności, tematy czy pomieszczenia, np. łazienka albo sypialnia. Dzięki słowu „intymność” powstaje płaszczyzna do mogącej trwać i latami – adekwatnie do faz rozwoju i dorastania dziecka – rozmowy na naprawdę ważkie tematy.
No dobrze, w takim razie załóżmy, że jestem mamą cztero-, pięciolatki i kupuję jej majtki z napisem „To jest moje miejsce intymne”. Przychodzi czas na ich włożenie dziecku i…?
I może pani powiedzieć córeczce: „Zobacz, kupiłam ci takie majteczki. Tu jest taki napis. Wiesz dlaczego? Bo zakrywasz nimi swoje miejsce intymne. Tylko twoje. I nikt nie może cię tam dotykać. Nikomu nie musisz go pokazywać”. Jestem za tym, by i dorośli mieli okazję zakupu takiej bielizny dla siebie. Po co? Aby móc powiedzieć dziecku: „Zobacz, ja też mam takie majtki. Też mam takie swoje miejsce intymne, które przykrywam bielizną. Każdy je ma”.
Trochę trudno wyobrazić mi sobie taką rozmowę…
No właśnie, często nie potrafimy w sposób rzeczowy i jednocześnie swobodny, bezpruderyjny rozmawiać na intymne tematy z dziećmi. Boimy się tych rozmów, odczuwamy zawstydzenie. Warto jednak pamiętać, że jeśli my nie przekażemy wiedzy dziecku, to zacznie czerpać ją z innych, przypadkowych źródeł. Zrobią to za nas rówieśnicy z podwórka, media, zakazane strony w internecie. Czy tego chcemy?
W bieliznę jest również wszyta metka z zapisem paragrafu, który odsyła do miejsca w prawie karnym informującego o przestępczym charakterze działań pedofilskich.
To prawda. Można założyć, że w pierwotnym zamierzeniu majteczki z odpowiednim napisem i metką opatrzoną paragrafem miały służyć do sprowokowania rozmowy z dzieckiem na temat pedofilii. Jednak nie należy zapominać, że pedofilia dotyczy osób chorych, a stosunek seksualny z dzieckiem to wierzchołek góry niewłaściwych zachowań naruszających jego intymność i cielesność. Ich udziałem nie muszą (i najczęściej nie są) tylko osoby obce! Dlatego rozmawiając z dzieckiem o intymności, mówimy w sposób jednoznaczny, że miejsce intymne jest tylko jego. Że nikt nie ma prawa go tam dotykać, zmuszać do obnażenia się. Że ono też nie musi dotykać czyichś miejsc intymnych, nie musi ich oglądać. Co więcej: nikt nie ma prawa wymuszać na dziecku czynności z pozoru tak niewinnych, jak: dawanie buziaków, przytulanie się, siadanie na kolanach, przebieranie się przy świadkach czy wypróżnianie do nocnika w pokoju pełnym ludzi.
Piszę o tym dużo w książce „Skąd się biorą dorośli”. Że przytulanie dziecka jak przytulankę, bez jego zgody, nie tylko zwiększa możliwość manipulacji nim przez pedofila, ale też – szczególnie w przypadku dziewczynek – ma wpływ na to, jak później traktuje swoje ciało dorosła kobieta. Czy potrafi skutecznie i stanowczo, bez poczucia winy, powiedzieć, że nie ma ochoty na seks, i zareagować na niewybredne żarty na temat jej ciała i płci.