Przełom nastąpił dopiero wraz z nadejściem oświecenia, a ściślej – po wydaniu przez Jeana-Jacques’a Rousseau w 1762 roku traktatu pedagogicznego pt. „Emil, czyli o wychowaniu”. Pochwalając w swoim dziele to, co naturalne, i kładąc nacisk na znaczenie sfery emocjonalnej, filozof przedstawił nową koncepcję rodziny opartej na miłości macierzyńskiej.
Tak oto wyłoniła się koncepcja nowoczesnego poczucia więzi rodzinnej, w wyniku której dziecko przestało być traktowane instrumentalnie, a stało się najcenniejszym z dóbr (także z punktu widzenia dobrobytu państwa). Wraz z nową wrażliwością, połączoną z czynnikami ekonomicznymi, demograficznymi i medycznymi, pojawił się też nowy ideał „dobrej matki”: karmiącej piersią, poświęcającej całą swoją uwagę i troskę dzieciom, wychowującej je na porządnych obywateli.
Miłość bezwarunkowa
Wiara w bezwarunkową matczyną miłość jest powszechna w rzeczywistości, w której ciepłe uczucia bywają trudne do znalezienia i jeszcze trudniejsze do utrzymania. Choć matki mogą kochać swoje dzieci głęboko i namiętnie, to nauka przedstawia kolejne dowody, że to, co określamy mianem „bezwarunkowej”, bliższe jest pobożnym życzeniom niż prawdzie. Z badań wynika, że kobiety, które mają więcej niż jedno dziecko, kochają je inaczej (nierzadko faworyzując swojego ulubieńca).
Dzięki macierzyństwu niektóre kobiety czują, jakby ich wewnętrzna siła nabierała jeszcze większej mocy, inne przeciwnie – mają wrażenie, że ulegają osłabieniu i że bycie matką je ogranicza. Jak pogodzić pragnienie realizowania siebie z pełnym poświęcenia oddaniem, które postulowali naśladowcy Rousseau? Dla nich najważniejszą drogą kobiecej samorealizacji była opieka nad dzieckiem. Wkrótce znaczący wkład w tak rozumiane macierzyństwo wniosła teoria osobowości Zygmunta Freuda, zgodnie z którą przeznaczenie kobiety określa jej anatomia. Pełnię człowieczeństwa zyskuje ona dopiero dzięki macierzyństwu, może więc realizować się jedynie, zostając matką, twierdził słynny psychoanalityk.