Młodsza siostra Doroty (45 l.) urodziła się z porażeniem mózgowym. Opieka nad dziewczynką wymagała dużego zaangażowania, mama oczekiwała więc pomocy od swojej starszej córki. Oczekiwania te jednak okazały się zbyt wielkie, a mama za bardzo wycofała się ze swojej roli. – Właściwie nigdy nie byłam siostrą mojej siostry. Raczej matką zastępczą – opowiada Dorota. – Jako 10-letnia dziewczynka opiekowałam się niemowlęciem. Zmieniałam mu pieluchy, prasowałam ubranka, gotowałam, karmiłam, zabierałam na spacery. Po szkole nie mogłam umawiać się z rówieśnikami, bo musiałam pędzić do domu, żeby zająć się siostrą. Kiedy wyjechałam na studia, wciąż oczekiwano ode mnie, że na każdy weekend przyjadę do domu i spędzę czas z Elizą. Moje relacje z siostrą są dziś takie jak od początku. Wciąż myślę o niej nie jak o siostrze, lecz jak o kimś słabszym, wymagającym opieki. Sądzę, że to efekt tego, że od dzieciństwa musiałam się nią opiekować, ale też tego, w jaki sposób traktowała Elizę nasza mama. Wciąż wytykała jej słabości, bombardowała jej poczucie własnej wartości. Przez to moja siostra jest dziś nieporadną, zagubioną i dziecinną trzydziestolatką. I ja mam taki jej obraz – kogoś wymagającego ciągłej opieki.
Wtłaczanie w role jest rodzinnym grzechem, na który zwracają też uwagę autorki „Rodzeństwa bez rywalizacji” – Adele Faber i Elaine Mazlish. Najstarsza córka obarczona obowiązkiem opieki nad młodszym rodzeństwem staje się „trochę mamą”. Nie mając do tej roli wystarczającej siły ani dojrzałości, musi mierzyć się z wyzwaniami często budzącymi lęk. Ola wspomina, jak zostawiona pod jej opieką półtoraroczna Magda wpadła zimą do stawu: – Miała na sobie gruby kombinezon, który natychmiast nasiąknął wodą i Magda poszła na dno. Nie wiem, jakim cudem udało mi się ją złapać za rękaw. Wyciągnęłam ją tylko dzięki temu, że położyłam się na brzegu. Gdybym tego nie zrobiła, wpadłabym razem z nią. A potem niosłam ją ciężką i wyziębioną w tym mokrym kombinezonie dwa kilometry do domu. I bardzo się bałam. A przecież po prostu nie wiedziałam, że jak się taki maluch pochyli nad wodą, to może do niej fiknąć. Byłam za mała, żeby to przewidzieć!
Najstarsza siostra, którą rodzice ubierają w rolę opiekunki młodszych dzieci, nie może budować prawdziwej bliskości z rodzeństwem. Będąc „trochę mamą”, nie jest już całkiem siostrą. Być może „piętno najstarszej” pomoże dziewczynce wyrosnąć na odpowiedzialną, zaradną, opiekuńczą kobietę, jednak pozostawi też w jej sercu deficyt bycia dzieckiem. Nie znaczy to, że starsze rodzeństwo nie może zaopiekować się młodszym. Ważne jednak, abyśmy wiedzieli, że czymś innym jest pomoc rodzicom w zajmowaniu się młodszym bratem lub siostrą, a czymś innym obciążenie dziecka odpowiedzialnością.
Ubrani w role
Nie zawsze najstarsze dzieci mają najtrudniej, tak jak nie zawsze najmłodsze są najszczęśliwsze. – Czasami najstarsze dzieci czują się ponad miarę obarczone odpowiedzialnością, jaką rodzice na nie nakładają. Jednak obowiązki najstarszego dziecka mogą wiązać się z przywilejami, które równoważą ciężar. Według stereotypu najlepiej mają dzieci najmłodsze, ponieważ dostają w rodzinie najwięcej opieki. Mają i rodziców, którzy się o nie troszczą, i starsze rodzeństwo, od którego również dostają pewien rodzaj troski. Często mówi się przez to o najmłodszym, że jest rozpieszczone. Ale to najmłodsze może zazdrościć starszym ich przywilejów, swobody, samodzielności. Nierzadko dzieci środkowe czują się niezauważone – ani najstarsze, ani najmłodsze, takie nijakie. Najstarsze dziecko ma często wiele przywilejów w rodzinie, najmłodsze jest rozpieszczane, dostaje najwięcej czułości, a to środkowe ani nie ma szczególnych praw, ani tej wyjątkowej czułości – wyjaśnia Małgorzata Rajchert-Lewandowska.
Ubieranie dzieci w określone role ma związek nie tylko z ich wiekiem i starszeństwem. Dziecko uważane w rodzinie za to „zdolne” lub „inteligentne” będzie zawsze starało się sprostać oczekiwaniom rodziców. Głęboko ukryje swoje marzenie o grze w piłkę, raczej pozostanie przy książkach i nauce. Za to „ten łobuz” czy „nasz sportowiec” może pragnąć, by rodzice dostrzegli też jego wrażliwość i zamiłowanie do muzyki. Najczęściej jednak nie upomni się o to, postawi na kolejne sportowe osiągnięcia, bo tego oczekują ukochani rodzice. Dziecko, które w rodzinie uznane jest za „nieudane”, „słabe”, nie rozwinie swego potencjału. Zaś to „grzeczne” i „wyjątkowo udane” nie odważy się wspiąć na drzewo i zaryzykować podarcia sukienki. Jedno i drugie zaś nie będzie szczęśliwe.