Jak nauczyć dzieci jeść zdrowo i mądrze? – trudna sztuka. Szczególnie, że nie chodzi tylko o złe nawyki. Jedzenie staje się substytutem miłości, poczucia bezpieczeństwa. Im chłodniejszy dom, tym ryzyko otyłości większe.
Ania, lat 27, siedzi wciśnięta w skórzany fotel. Szczelnie owija się czarnym szalem, jakby miał ją chronić przed niechętnymi spojrzeniami. Psychoterapeutka prosi ją, żeby powiedziała o sobie coś pozytywnego. Zabawne, ale nic nie przychodzi jej do głowy. W końcu mówi, że jest miła…
– Okey, może coś więcej?
– Opiekuńcza… Hmmm… Zabawna… Może jeszcze empatyczna? – Ania wymienia niepewnie. – Taka przynajmniej kiedyś byłam – dodaje szybko.
Ania ma za sobą 14 lat nadwagi, sześć lat otyłości oraz kolejne siedem walki z anoreksją i bulimią na przemian. Dziś waży 65 kg (przy wzroście 170 cm) i czuje się bardzo zmęczona. Nadal twierdzi, że jest za gruba. – O sobie coś pozytywnego? – powtarza za terapeutką – Zgrabna inaczej.
Dziewięcioletni Adaś, opisując siebie, zaczyna od tego, że jest gruby. Adaś jest typem wiecznego żartownisia. W klasie go lubią, choć uważają za trochę ślamazarnego. Ostatnio coraz częściej mówi mamie, że woli zostać w domu niż iść na noc do kolegi. I że nienawidzi lekcji wf. Nie sposób namówić go na żaden sport. Pojechał na kolonie sportowe, ale to był koszmar. Nikt nie chciał go wybrać do drużyny, koledzy nawet nie mieli okazji zorientować się, że jest fajnym kompanem do zabawy. Sportem rządzą bowiem twarde reguły: jesteś lepszy, im jesteś szybszy i zwinniejszy.
Zosia ma dopiero cztery latka, więc jeszcze nie zastanawia się, czy jest gruba. Wie tylko, że grubi ludzie są brzydcy i śmierdzą. Tak jej powiedziała koleżanka z przedszkola, która ma otyłą sąsiadkę i jej nienawidzi. Zresztą tata Zosi mówi czasem do jej mamy: „Nie jedz tyle, bo będziesz gruba”, i mama jest potem wściekła i płacze. Zosia doskonale więc już rozumie, że bycie grubym jest złe. Nie wie tylko, że już za chwilę będzie tak myśleć o sobie.
Już siedem lat temu międzynarodowa grupa naukowców z Europy i USA ostrzegała w głośnym raporcie o otyłości, że co piąte dziecko w Europie jest za grube. Co roku na Starym Kontynencie przybywa 400 tysięcy nowych grubych dzieci. Największy problem z nadwagą i otyłością na świecie mają Włosi – co trzecie dziecko jest tam za grube. Najszczuplejsi są mali Japończycy, Chińczycy i Australijczycy.
Nie ma, oczywiście, jednego powodu, dla którego nasze dzieci są coraz grubsze. Jednym z ważniejszych jest niechęć rodziców do ruchu i uprawiania sportów. Wynikający z tego brak dobrych wzorców, a także obecne wszędzie i ostro działające na podświadomość barwne reklamy niezdrowej żywności oraz łatwy dostęp o każdej porze dnia do jedzenia, choćby w szkolnych sklepikach – to przyczyny wciąż przegrywanej przez nas bitwy z otyłością dzieci.
– Ekspozycja batoników, słodkich bułek i soczków umacnia złe nawyki żywieniowe – mówi Anna Januszewicz, psycholog i specjalista psychodietetyki z Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej we Wrocławiu. – Problem w tym, że nasze badania pokazały, że propagowanie zdrowej żywności wcale nie eliminuje tych złych nawyków żywieniowych. Dzieci, owszem, jedzą więcej jabłek, ale wcale nie rezygnują z batoników.
Wiele zależy od tego, jak rodzina, w której dorasta dziecko, je posiłki, jakie ma nawyki żywieniowe i jaki w niej panuje klimat emocjonalny. – Im cieplejszy dom, im więcej okazuje się w nim czułości, tym mieszkają w nim szczuplejsze dzieci, bo nie muszą odreagowywać stresów czy braku bliskości jedzeniem – zaznacza Anna Januszewicz.
Ów domowy klimat zależy też od tego, czy rodzic potrafi wychowywać dziecko bez używania jedzenia jako środka do manipulowania. Tu problem najczęściej zaczyna się podobnie: maluch płacze, a bezradni mama i tata podają mu mleko. Dziecko w tym momencie czasem jest rzeczywiście głodne, ale czasem zwyczajnie się nudzi, jest niespokojne i rozdrażnione. Jak my, dorośli.