Co się dzieje, kiedy Matka Polka okazuje się toksycznym rodzicem? Jak przerwać międzypokoleniowy wzorzec złych relacji między matką a córką? Dlaczego niektóre kobiety pozostają małymi dziewczynkami? O tym skąd się biorą problemy w relacji matek i córek GAGA rozmawia z psychoterapeutką zajmującą się terapią rodzin oraz zaburzeniami jedzenia Barbarą Józefik.
Z jednej strony mamy do czynienia z bardzo silną, wyidealizowaną figurą matki – bezwarunkowo kochającej, opiekuńczej – a jednocześnie w życiu bardzo często spotykamy się z zupełnie innym typem matki, takiej, która negatywnie wpływa na życie dziecka. Przy czym znacznie częściej taki problem z matką mają córki. Dlaczego?
Ponieważ urodzenie dziecka tej samej płci uruchamia automatycznie proces identyfikacji i wszystko, co się z tym wiąże. Matka cieszy się, że córka rośnie, ale w miarę jak dorasta, jak staje się kobietą, konfrontuje się z tym, że ona sama się starzeje, że jej zmierzch się zbliża. To są bolesne doświadczenia wiążące się z rozwojem dziecka, bo uświadamiają nam nasze odchodzenie, a dodatkowo zazwyczaj dojrzewanie dzieci nakłada się na kryzys wieku średniego u rodziców. I w tym sensie dziecko płci przeciwnej, syn, jest kompletnie innym doświadczeniem dla matki, nieobciążonym porównaniami, identyfikacją czy wspomnieniami z własnego dzieciństwa.
Co się dzieje, kiedy idealny obraz Matki Polki zderza się z postacią tzw. toksycznej matki, która zamiast czułości serwuje córce traumę, wysysa energię?
Nie lubię określenia „toksyczna matka”, bo ono jest szalenie oskarżające. Wolałabym mówić o toksycznej relacji, bo to określenie pokazuje dwustronność konfliktu i jest mniej obwiniające.
Dzieci też mogą oskarżać rodziców, nie widzieć ich trudów, oczekiwać za dużo. Określenie „toksyczna relacja” zachęca też bardziej do myślenia o matce jako o córce swojej matki, czyli o międzypokoleniowym przekazie pewnego wzoru relacji, która nie daje wsparcia, a jest obciążeniem.
Tu może być kilka wariantów, np. taki, w którym matka wchodzi w grę rywalizacyjną z córką. To zdarza się, kiedy matka sama była „idealną” córką, rezygnującą z własnej indywidualności na rzecz swojej matki. Rodząc dziewczynkę, może potem oczekiwać, żeby córka była do niej podobna – w tym sensie, żeby się nie różniła, nie oddzielała – i może porównywać ją z tym, jakim sama była dzieckiem.
To trudna relacja, w której wyraźnie zablokowany jest rozwój autonomii córki. Jej odrębność bywa postrzegana jako nieposłuszeństwo, niegrzeczność, a nawet jako zdrada.