Izka
Wojtek jest mistrzem manipulacji. Chodzi po psychologach, a potem składa w sądzie opinie lub po prostu opisy spotkań jako dowód na jego zaangażowanie w terapię Mai. Zamiast latania po specjalistach dziecięcych powinna poradzić mu pani własną konsultację psychiatryczną, bo on jest poważnie zaburzony, proszę pani…
– Możemy porozmawiać o Mai? O tym, co się wydarzyło? – przerywam jej.
– Jasne, zostało 35 minut, postaram się wyrobić. Ale mam już wprawę, ha, ha, ha…
– To smutne – odpowiadam.
– Co jest smutne? – przestaje się śmiać, zdziwiona.
– To, że ma pani wprawę w opowiadaniu o waszych intymnych sprawach. Brzmi to bardzo uprzedmiotawiająco, prawda?
– Trochę tak, ale przedmioty są martwe, jak ja.
– Gwałtownie poważnieje. – Przepraszam, jeśli jestem nieuprzejma, ja już sama tego nie rejestruję. Czuję się bardzo zmęczona tym wszystkim.
– Czym jest pani zmęczona?
– Tą walką.
– A musi pani tak walczyć?
– Nie mam wyjścia, inaczej oni mnie zniszczą.
– Oni?
– Wojtek i jego konkubina. Miał z nią romans rok przed rozstaniem, czyli są już razem cztery lata. Ukrywał to przede mną, ale pani wie, kobieta takie rzeczy czuje. Przeczytałam SMS-a, zadzwoniłam do jej męża. Wiele faktów się zgadzało: te same weekendy poza domem, tenis w czwartki po południu i piątkowe wypady do miasta z chłopakami. Umówili się nawet, że poślą dzieci do tej samej szkoły, by mieć więcej okazji do publicznych spotkań.