Bycie babcią to nie zawsze stan pożądany i kostium uszyty na miarę. Gdy wciskamy się w niego na siłę, a materiał nie taki, jak byśmy pragnęły, pękają szwy i lecą łzy. Bo kim właściwie jest babcia i jaka powinna być? Jaką rolę odgrywają współczesne babcie? Ofiarna i opiekuńcza babcia wciąż jest w cenie, czy jednak jest prawdziwa?
Dwuipółletnia Pola wbiega nieoczekiwanie w kałużę.
– Ty niedobra dziewczynko! – krzyczy na nią babcia. Po chwili, szarpiąc wnuczkę za rączkę, idzie z nią w kierunku domu, gdzie znów trzeba będzie zmienić małej ubranko. „Gdybym była bardziej uważna, nie wbiegłaby do wody”, łaja się w duchu babcia. Dlatego gdy wrócą na podwórko, będzie chodzić za wnuczką krok w krok, aby zawczasu zapobiec „katastrofie”.
Justyna, mama Poli, jest przekonana, że jej mała córeczka ma najlepszą opiekę pod słońcem.
– Nie powierzyłabym swojego dziecka nikomu innemu – podkreśla i argumentuje: – Po pierwsze, to rodzona babcia, czyli kocha Polę. A skoro kochająca babcia, to mam do niej zaufanie. Dobrze wychowała mnie i moich dwóch braci, więc nie widzę powodu, aby zabronić jej uczestnictwa w wychowywaniu wnuczki. – Justyna nie roztrząsa scen z podwórka, bo w ogóle o nich nie wie. Nie zakłada, że babcia mogłaby w jakikolwiek sposób „nawalić”.
Tymczasem bycie babcią nie zawsze oznacza bycie dobrą opiekunką dla małego dziecka. Nie każda babcia, choć wciąż pełna sił i przyjazna kobieta, odnajduje się w nowej roli. Nie zawsze chce się w niej odnaleźć i często też nie potrafi. Efekt? Babcie sfrustrowane, nieuważne, przemęczone i… nadopiekuńcze. Kobiety, którym wmówiono albo same utwierdziły się w przekonaniu, że bycie babcią jest stanem oczekiwanym, błogosławionym, cudownym i koniecznym – że trzeba być nią za wszelką cenę. I taka też jest presja społeczna.