Spotkałam anioła
Niektórzy nazywają to „tajemnicą adopcji”, inni określają bardziej trywialnie: „Trzeba mieć szczęście”.
Ola nie znała swojego taty, zostawił ją z matką tuż po urodzeniu. Dalej już tylko równia pochyła: wraz z nowym mężczyzną w domu pojawiło się kolejne dziecko, alkohol, długi, wyprzedawanie sprzętów, żeby zdobyć pieniądze na wódkę. Na porządku dziennym były przemoc i awantury. To w trakcie jednej z nich dziewczynka usłyszała, że nowy partner nie jest jej biologicznym tatą, o czym była do tej pory przekonana. W końcu sąd ograniczył parze prawa rodzicielskie i przekazał Olę w ręce babci.
W nowym domu bieda, dziadek alkoholik, babcia niepijąca, za to chora na raka. Był 1 listopada, kiedy Agnieszka Prokopowicz-Bielenia, producentka telewizyjna, wówczas mama samotnie wychowująca 10-letnią córkę, spotkała na cmentarzu starszą panią, jedną z dalszych kuzynek ze swojej licznej rodziny. Ta uraczyła ją opowieścią o babci Celince, u której bieda aż piszczy, choroba i dziewczynka na wychowaniu. Agnieszka wzięła od niej adres i pojechała tam. – Spotkałam anioła – opowiada. – Cudowną, delikatną, nieśmiałą blondyneczkę, która miała 15 lat, lubiła czytać, chciała uczyć się i kompletnie nie miała do tego warunków.
Z miejsca podjęła decyzję, że jej pomoże. Ola, Agnieszka i jej córka Honorata, która zawsze marzyła o starszej siostrze (powiedziała potem: „mamo, mówiłaś, że nie będę już mogła mieć starszego rodzeństwa, a jednak stał się cud”). Zaprzyjaźniły się. Ustaliły z kuratorką, że najprościej będzie przeprowadzić procedurę przejęcia opieki nad Olą po śmierci babci, której dni były już policzone. I tak się stało: parę miesięcy później dziewczynka pojechała do nowego domu.
Agnieszka o Oli: – Ponieważ nikt się nigdy nią nie zajmował i nie poświęcał jej uwagi, to uważa, że teraz zrobiła już taki skok w życiu i odczuła taką różnicę, iż nie chce nikomu sprawiać kłopotu. „Może kupimy spodnie?”. „Nie, ciociu, nie potrzebuję”. Staram się jej to wybić z głowy, ale z trudem mi to przychodzi. Jej poczucie wartości dopiero się buduje. Uczy się, że też jest ważna, że się liczy, że może podejmować decyzje.
Pół roku temu wypowiedziała na głos swoje marzenie, a Agnieszce aż serce z radości podskoczyło. Ola marzy o tym, żeby starać się o stypendium i wyjechać na studia do Włoch. – To, że dopuszcza taką myśl, to wielki sukces, bo zawsze na pytania, co będzie robiła, odpowiadała: „Nie wiem” – cieszy się Agnieszka.